Jak to się zaczęło ?
Komentarze: 0
Znasz to uczucie, kiedy wszystko sie wali I nie masz pojecia, co zrobic ze swoim życiem ? Ja znam to doskonale z autopsji. Związki raczej nigdy mi nie wychodzily. Albo sama je kończylam ,bo wiecznie coś mi nie pasowało, albo to On kończyl związek a mój świat zawalał się nagle jak domek z kart. Porzucenie było dla mnie najgorsza forma kary. Często myślalam, ze to karma wraca do mnie złośliwie. Skoro porzucalam to z automatu należalo mi się to samo I to akurat wtedy, kiedy na serio mi zależalo.
Mam dwojke dzieci. Z góry założylam, że nie ułożę sobie w tym stanie życia, więc kiedy On stanął na mojej drodze I zaakceptował z tym całym życiowym bagażem, to pomyślałam, ze złapalam Pana Boga za nogi. Wydawał mi sie idealny,- przystojny, miły ,zaradny, rewelacyjny w łóżku. Wypisz wymaluj stworzony dla mnie. Nie zwracałam uwagi na to, że często nie mamy ze sobą o czym rozmawiaż. Nie przeszkadzało mi nawet to, że był uzależniony od palenia trawki. Miał więcej za pazuchą, ale nie będę tego rozstrząsać, niech każdy robi to , co uważa za słuszne.
Kiedy nagle okazało się, że znów jestem w ciąży poczułam przerażenie. Bałam się mu o tym powiedzieć, ale nie mogłam odkładać tego w nieskończoność. Użyło mi, kiedy jak mi sie wtedy wydawało ,- szczerze się ucieszył. Poszliśmy razem na badania, zaczeliśmy planować I nawet zastanawiać się nad imieniem. Nagle, niespodziewanie coś się zaczęło zmieniać. Stał się nieobecny , zaczął znikać na dnie a nawet noce nie dając znaku życia. Moja pierwsza myśl, była oczywista...On kogos poznał!
Właściwie moje przeczucie mnie nie myliło. Przyjechał któregoś dnia po jak ja to mówie “nocnej ciszy” I poprosił żebym wyszła do niego , nie chciał wejsc do domu. Już wiedziałam, co zamierza mi powiedzieć. To był koniec. Czuł się nieszczęśliwy w związku. Nie potrafił ze mną być. Nie przyznawał się, że kogoś poznał, ale to wyszło bardzo szybko … wpadłam w furię. Zaczęłam wykrzykiwać rzeczy, o które bym się nigdy nie podejrzewała. Wróciłam do domu zapłakana I załamana.
Parę dni pózniej stwierdził, że może jednak powinniśmy spróbować jeszcze raz. Zupełnie nie rozumiem , czemu się wtedy zgodziłam. Żebym mogła wprowadzić się do niego musiałam najpierw poczekać, aż pozbędzie się ze swojego domu tej “drugiej” , już samo to powinno dać mi do myślenia I upokorzyć mnie na tyle, bym nawet nie brała pod uwagę dawania mu szansy. Jednak wszystko we mnie krzyczało : “Może będzie jak dawniej? Sama na pewno nie dam rady! Jak ja sobie poradzę? Przecież go Kocham!!!” No I stało się. Wprowadziłam się do Niego I udawałam, że potrafię mu wybaczyć. Przy czym każde jego wyjście z domu było dla mnie podszyte strachem I pytaniem..czy on się z nią spotyka ? Tego do dzisiaj nie wiem. Wydawało by się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ale było inaczej. Któregoś dnia zauważyłam, że wymienia z tą “drugą” wiadomości, nie żebym grzebała mu w telefonie bo to nie w moim stylu, po prostu coś mi pokazywał, kiedy ona odpisała . Wpadłam w szał, zaczęłam się pakować a on wykrzyczał, że nie będzie udawał , że jest dobrze , kiedy jest źle. Stwierdził, że dla niego jestem za szarą I za cichą myszką I nie może tak dłużej udawać. “Czyli tylko udawałeś, kiedy mówiłeś , że nie kochasz”- spytałam ale nie odpowiedział. Wychodząc z mieszkania (nie chciał słuchać już tego, co mówię) powiedział , że jak wróci rano wolał by mnie w nim zastać. Dla dobra dziecka. No cóż , on wyszedł a ja złapałam za telefon I poprosilam tatę , żeby przyjechał po mnie I po moje rzeczy. Wahałam się do ostatniej chwili próbując jakoś wytłumaczyć Jego zachowanie przed samą sobą. Ale nic nie mogło tego wtedy usprawiedliwić. Klucz wrzuciłam mu do skrzynki na listy I tak oto zakończył się nasz związek a mój świat zawalił się jeszcze bardziej. Byłam zarówno upokorzona, zgnieciona I ogarnięta strachem, że zostalam w tej ciąży sama. Miałam ponure wizję patrzenia w poczkealni u ginekologa na kochąjace się pary, cieszące się na narodziny dziecka, a ja sama jak palec w gardle z czymś tak gorzkim, że aż nie do przełknięcia. Miałam w sobie tyle emocji, tyle gniewu I nienawiści , że wymyślałam w głowie miliony sposobów na to, jak go ukarać. Oczywiście każdy scenariusz odcinał go ode mnie I od dziecka na stałe. Przeszło mi przez myśl nawet usunięcie ciąży. Wiem jak to brzmi, świadomie nigdy bym tego nie zrobiła , ale w takim stanie przez głowę przemykało mi wiele myśli , z których może nie jestem dziś dumna ale wybaczam to sobie. Tak na prawdę to nie ma czegoś takiego jak złe emocje. Wszystko trzeba sobie w głowie przepracować. Moje źycie było jednym, wielkim pogorzeliskiem. Nie miałam siły wstać z łóżka, zajmować się dziećmi tak, jak powinnam. Moja rodzina bardzo się o mnie martwiła. Nie wiedzieli jak mi pomóc, I tak na prawdę nie mogli mi pomóc. Ja sama musiałam się obudzić z tego letargu I wziąć swoje życie we własne ręce. Pewnego dnia chwyciłam za telefon I umówiłam się na pierwszą w życiu terapię. Teraz wiem, że powinnam to zrobić dużo wcześniej, ale o tym innym razem :). Oprócz tego włączyłam w codzienność czytanie poradników I ćwiczenia, które stopniowo pozawalały mi wracać do wewnętrznej I życiowej równowagi, a właściwie teraz myślę, że pierwszy raz w życiu tak na prawdę łapałam wiatr w żagle.
Co do niego ? Hmm byliśmy w kontakcie jeszcze przez jakiś czas. Obiecywał być ojcem I pomagać mi w każdej sytuacji. Potem wyjechał za granicę I kontakt właściwie się urwał. Przez wiele dni w głowie miałam myśl,- że chcę by wrócił I szukałam sposobów jak tego dokonać. Teraz jest inaczej. Nauczylam sie kochać I szanować samą siebie. Zrozumiałam, że jestem jedynż osobą , która może dać sobie wszystko to, czego tak usilnie szukałam w jego osobie. Droga do uzdrowienia nie jest łatwa. Własciwie jest wyboista, bo kiedy już nam się wydaje, że jest dużo lepiej to zazwyczaj przychodzi kryzys I znów próbuje wciągnąć nas w tą mroczną otchłań. Jedyny sposób, żeby nie dać się znów sprowadzić w dół przez te myśli to być jeszcze bardziej upartym niż nasza podświadomość , która zdaję się nie lubić , kiedy próbujemy coś w sobie zmienić na lepsze :) Dzisiaj wiem, że to wszystko jest jak najbardziej możliwe. Nie pozwalam , żeby strach kierował moim życiem, bo przecież ono należy do mnie I nie mam zamiaru go przeżywać na pół gwizdka a na calość z jego całym pięknem I z wdzięcznością za to, że je mam :) Jakby na to nie patrzeć, chociaż serce było złamane to nadal miałam gdzie mieszkać, gdzie spać I do kogo wracać. Nadal miałam co jeść I co pić, miałam w co się ubrać. Nadal byłam zdrowa , nadal miałam piękne , zdrowe dzieci, które świata po za mną nie widziały. Nadal miałam swoje plany I pragnienia a to, że on odszedł? Teraz z perpektywy czasu myślę, że dobrze się stało. Dlaczego ? Po co mieliśmy się oszukiwać? Miałam żyć z kimś, kto nie docenia mnie w pełni taką , jaką jestem ? Gdyby to się stało później , mogło by być jeszcze ciężej. Po za tym ten wielki kopniak, jaki dostałam w tamtym momencie od życia sprawił, że zaczęłam zauważać powiązania ze wszystkim co działo się w przeszłości . Zauważyłam schematy w swoich związkach. Poczułam nagle wielką chęć zmiany swojego życia na lepsze, żeby już nigdy nie popełniać tych samych błędów. Nie oczekiwać od nikogo, że wypełni pustkę w moim sercu I duszy, które powstały jeszcze w dzieciństwie. Nie bać sie odrzucenia, tak jakby to sprawiało , że jestem przez to gorsza. Teraz wiem, że nie mozna kochać I być kochanym jeśli sami nie szanujemy I nie lubimy siebie. Nasze poczucie bezpieczeństwa I równowaga emocjonalna musi wychodzić z naszego wnętrza a nie z tego, co nas otacza. Rozumiecie co mam na myśli? To co myślimy o sobie często przekłada się na nasze relacje z innymi. Być może mój ex był zmęczony pełnieniem roli mojego bohatera I obrońcy. Fakt faktem powinien był może mówic wcześniej co mu przeszkadza, zamiast zostawić to sobie na deser zwany w tym przypadku “rozstaniem”. Rozmawianie w związku o ważnych sprawach jest nieocenione :)
Wracając do tematu …:) Nie trzymamy żadnych kontaktów, chociaż ja regularnie wysyłałam mu zdjęcia maluszka nigdy nie doczekałam się odpowiedzi. Nie oczekiwałam tego , bo przestałam stawiać przed ludźmi wymagania. Robiłam tylko to, co uważalam za słuszne, reszta jest według mnie kwestią jego sumienia. Nie zamierzam nigdy utrudniać mu kontaktów z dzieckiem, bo to było by oznaką, że kieruje mną chęc zemsty. Jednak nie jest tak, że nagle będzie mógł się pojawić I stawiać mi swoje warunki. Nie okreslił swojego miejsca w naszym życiu tak więc, kiedy stanie w drzwiach któregoś dnia będziemy musieli to poważnie przedyskutować I zaplanować (przecież mam prawo do swojego zdania I swoich decyzji). Na razie o tym nie myślę, skupiłam się na kształtowaniu siebie, żeby być silną I niezależną kobietą, która jest dla siebie najlepszym oparciem. Naprawiam, to co mogę naprawić dlatego, że mam dzieci I chce im dawać dobry przykład. Sama po sobie wiem, jak relacje między rodzicami wpływają na dzieci w dorosłym życiu. Będę się starała więc dla siebie I dla Nich , aby wyrosły na kochające , niezależne I życzliwe osoby :)
No cóż tak zaczyna się ta historia, która jest złożona I dość zawiła. Opowiem o wszystkim, czego sama doświadczyłam, jak wyszłam z tej depresji , jak wiele rzeczy, złożyło się na moje nowe życie :) Jak wiele popełniłam głupot, jak wiele musiałam wybaczyć sobie I innym. Być może kogoś zainspiruje to do zmiany swojego życia na lepsze. Być może ktoś przeżywa coś podobnego :) W Nas samych jest siła. Wierzę gorąco w to, że każdy ma w sobie moc by być szczęśliwym.
Całusy dla Was wszystkich.
Dodaj komentarz