Kręta droga
Komentarze: 0
Potrzeba wiele cierpliwości, żeby wyjść z życiowych zakrętasów. One są i są. Stawiają nam na drodze problemy, które musimy jakoś rozwiązywać. Już czasem nie mamy siły, ledwo wyjdziemy z jednego dołku i zaraz pojawia się następny. Najczęściej dzieje się tak bo życie kocha prawdę i nienawidzi kłamstwa. Jeśli żyjemy w iluzji szczęśliwego związku, w iluzji bogactwa czy niby szczęścia, które podszyte jest nieprawdą to prędzej czy później to musi się rozpaść. Oczywiście nie dzieje się tak dlatego, że życie chce nam dokopać i nas skrzywdzić tylko coś nam przekazać, coś udowodnić. Ja właśnie tak przyjęłam z perspektywy czasu to, co mnie spotkało. Na początku krzyczałam, płakałam i drapałam na oślep z rozgoryczeniem. Uważałam, że to wielce niesprawiedliwe iż spotyka to właśnie mnie. Dlaczego ? Za co?! Co ja takiego zrobiłam, że zawsze dostaję po dupie ? Cóż, im więcej o tym myślałam i im więcej ćwiczyłam pozytywnego myślenia i im więcej znalazłam w sobie fałszywych kodów, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że tak musiało być. OBUDŹ SIĘ!- powiedziałam do samej siebie. Przeanalizowałam na ile tak na prawdę byłam szczęśliwa a na ile chciałam tylko w to wierzyć. Wyszło zaskakująco. W moim związku bałam się mieć własnego zdania. Zachowywałam się jak magnez dostosowując się do ruchów i myśli mojego partnera. Zgubiłam samą siebie , zapomniałam o tym kim jestem, czego chcę i jakie mam zdanie. A on? Chciał mnie za wszelką cenę zmienić i dopasować do swojego świata. Ja wiedziałam gdzie leżą jego słabości, ile miał przede mną dziewczyn i z jakich powodów z nimi zrywał. Z każdą dla niego było coś nie tak, jedna była zbyt dołująca przez swoje wcześniejsze przeżycia, inna za dużo się śmiała i nie potrafiła zachować pompatycznej powagi kiedy on tego chciał, jeszcze następna nie pasowała do jego towarzystwa, a tamta nie akceptowała, że on lubi sobie zapalić skręta. No i ja- zbyt nieśmiała i cichutka. Właściwie to ja taka nie jestem, ale przy nim byłam! Dlaczego? Bo on nie był dla mnie! Tylko, że wolałam to ignorować i za wszelką cenę walczyć. Dlatego właśnie musiało stać się tak, że zostawił mnie i odszedł nagle do innej ( z którą też już nie jest bo pewnie coś było z nią "Nie tak"). Ja nawet wiedziałam, że on wchodzi ze związku w związek automatycznie. Robił całe życie klin kliem i dlatego był moim lustrzanym odbciem. A więc życie postanowiło zburzyć iluzję i ja w końcu się obudziłam. Już wcześniej miałam oczywiście inne rozpadające się związki ale dopiero tym razem nastąpił przełom. Zaczęłam rozumieć. W końcu znalazłam siebie w tym życiowym chaosie. Teraz na prawdę ważna dla siebie jestem JA SAMA! Nie chcę stwarzać wokół siebie iluzji szczęścia tylko na prawdę chcę być szczęśliwa. To ogromna różnica. Bo fałsz się rozpada a prawdziwe szczęście zostaje jeśli nosi się je w sobie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie da się popatrzeć pozytywnie na smierć kogoś bliskiego- bo to są sytuacje bolesne i dają cierpienie chociaż są nie odłączną częścią życia. Czasem jednak kiedy na drodze staje choroba, to ludzie którzy wyjdą z tej walki zwycięsko mówią: "Dopiero teraz doceniam życie, teraz biorę z niego garściami. Doceniam to co mam". A więc w pewnym sensie te życiowe zakręty i trudności pomagają wychodzić z czarnej dziury i znajdujemy światło..:)
Doceniaj, kochaj, żyj <3
A.
Dodaj komentarz